W wielu książkach wprowadzających do tematu inwestycji stykamy się z pojęciem efektu dyspozycji. Ten termin opisuje tendencję inwestorów do szybkiego sprzedawania aktywów, które zyskały na wartości – realizacji nawet małych zysków – podczas gdy zatrzymują te, które straciły na wartości, unikając realizacji strat. Zjawisko to zostało po raz pierwszy zidentyfikowane przez Hersha Shefrina i Meira Statmana w 1985 roku.
Efekt dyspozycji wynika z awersji do strat – konceptu psychologicznego, który wskazuje, że ludzie bardziej boją się strat niż cieszą się z zysków o tej samej wielkości. Innymi słowy, ból wynikający ze straty jest silniejszy niż przyjemność płynąca z uzyskanego zysku. W rezultacie inwestorzy często opóźniają sprzedaż aktywów ze stratą, licząc na odwrócenie trendu i powrót do ceny zakupu. Może to prowadzić do akumulacji stratnych pozycji i przegapienia lepszych okazji inwestycyjnych. Analogicznie, pozycje zyskowne są zamykane zbyt szybko, z obawy przed utratą zysków.
Dobrym sposobem na radzenie sobie z efektem dyspozycji jest giełdowe powiedzenie: „Tnij szybko straty, pozwól zyskom rosnąć”.
Chociaż w kontekście zakupu akcji to powiedzenie może być zasadne (choć nie należy go stosować bezkrytycznie), w przypadku opcji możemy postąpić inaczej.
Wykorzystując opcje, możemy opierać się na naszej naturalnej predyspozycji do przetrzymywania strat i szybkiego zamykania zysków. Innymi słowy, możemy wykorzystać naszą słabość na własną korzyść.
Przykład
Wykorzystując strategie, w których jesteśmy sprzedawcą opcji, zarabiamy na upływie czasu. Przyjrzyjmy się takiemu przykładowi: na spółce Apple, której cena akcji wynosi 180 dolarów, sprzedajemy opcję PUT na strike’u 175 dolarów, a równocześnie kupujemy opcję PUT na strike’u 170 dolarów. Obie opcje wygasają za 40 dni.
W ten sposób tworzymy bull put spread, strategię, za którą otrzymujemy premię. W tym przypadku będzie to 120 dolarów, a nasze ryzyko wynosi 380 dolarów. Nasz profil ryzyka wygląda mniej więcej tak:
Na schemacie widzimy że, jeżeli cena aktywa bazowego pozostanie:
- powyżej 175 dolarów- zatrzymujemy całą premię 120 dolarów
- pomiędzy 173,8 dolarów (punkt Break Even) a 175 dolarów zatrzymujemy część zysku
- pomiędzy 170 dolarów a 173,8 dolarów – realizujemy część straty
- poniżej 170 dolarów – realizujemy całą stratę 380 dolarów
Bull put spread, znany również jako put credit spread, korzysta z potencjalnego wzrostu ceny aktywa bazowego, choć taki wzrost nie jest bezwzględnie konieczny do osiągnięcia zysku. Kluczowe jest, że zarobimy nawet, jeśli cena nieco spadnie poniżej obecnej wartości, ale nie może spaść zbyt głęboko.
Jest to strategia o ograniczonym ryzyku, co oznacza, że nasza maksymalna strata jest z góry określona i nie przekroczy 380 dolarów. Nawet jeśli w ciągu 40 dni od otwarcia spreada cena akcji znacząco spadnie poniżej 170 dolarów, nie zwiększy to naszej straty. Co istotne, poziom 170 dolarów nie funkcjonuje jako stop loss – nasza pozycja nie zostanie automatycznie zamknięta po przekroczeniu tego poziomu. Ten próg służy jedynie jako granica naszego ryzyka.
Szacuje się, że prawdopodobieństwo zyskowności takiego spreada wynosi około 70%. Oznacza to, że rozgrywając dużą liczbę takich spreadów i pozwalając im wygasnąć, około 70% transakcji przyniesie zysk, podczas gdy 30% zakończy się stratą. Na pierwszy rzut oka wydaje się to korzystne, ale jeśli w 70% przypadków zarobimy 120 dolarów, a w 30% przypadków stracimy 380 dolarów, ostatecznie będziemy na minusie. W tym miejscu warto wspomnieć o dodatkowych czynnikach, takich jak filtr wysokiej zmienności, których stosowanie może zwiększyć procent zyskownych transakcji, choć nie jest to głównym tematem dzisiejszego wpisu. Kluczowym sposobem na poprawę wyników jest unikanie maksymalnej straty i realizacja części zysków przed wygaśnięciem spreada.
Tniemy szybko zyski
Jeśli, przykładowo po 10 dniach, co stanowi 25% czasu do wygaśnięcia naszego spreada, zrealizujemy już 60% potencjalnego zysku, stajemy przed ważnym pytaniem: czy warto czekać przez pozostałe 75% czasu, aby zdobyć resztę 40% zysku? Czy nie lepiej zrealizować zysk już teraz i otworzyć kolejny spread, być może na innym aktywie? Innymi słowy, czy ma sens trzymanie pozycji w nadziei na zdobycie pozostałych 40% zysku przez trzykrotnie dłuższy okres?
Podczas ustalania takich strategii powinniśmy określić z góry momenty, w których oportunistycznie zdecydujemy się na realizację zysku, aby uniknąć długiego oczekiwania na mniejszą część potencjalnego zysku. Chociaż na pierwszy rzut oka może się wydawać, że w ten sposób „oddajemy” część zysku, w rzeczywistości takie działanie zwiększa liczbę zyskownych transakcji.
Trzymamy straty
Analogicznie, wyobraźmy sobie sytuację, w której 10 dni po wystawieniu spreada, akcje Apple spadają do 160 dolarów, przybliżając nas niemal do maksymalnej straty 380 dolarów. Zastanówmy się teraz, mając jeszcze 30 dni, czyli 75% czasu do wygaśnięcia, czy ma sens „ciąć” tę stratę? W końcu strata ta nie zwiększy się już bardziej, a my znajdujemy się w posiadaniu czegoś bardzo cennego – czasu. Czas ten daje nam szansę na odreagowanie rynku.
Nie zawsze będzie możliwe zamknięcie takiej pozycji na zysku; często może okazać się to niewykonalne. Jednak istnieje realna możliwość poczekania na odreagowanie gwałtownego spadku i zamknięcie pozycji ze znacznie mniejszą stratą niż maksymalna.
Podsumowanie
Postępując w opisany sposób, nie tylko zwiększamy liczbę zyskownych transakcji i zmniejszamy te stratne, ale co najważniejsze – ograniczamy przypadki, w których ponosimy maksymalną stratę. Taki styl tradingu opcjami uwalnia nas od jednego z poważniejszych błędów poznawczych. Choć sama ta metoda nie gwarantuje automatycznie zyskowności, to jednak, gdy zostanie połączona z dodatkowymi elementami, takimi jak na przykład wspomniany wcześniej filtr podwyższonej zmienności, znacząco zwiększa szanse na sukces naszej strategii. Czyni to z opcji doskonałe narzędzie do pomnażania naszego kapitału.