Analiza techniczna – scam czy przydatne narzędzie.
Pytanie „Czy analiza techniczna działa?” jest bezsensowne. Równie dobrze możemy zapytać, czy młotek działa. Otóż młotek działa i nie działa. Jak będziemy chcieli nim wbić gwoździa, to działa, jak wykręcić śrubkę, to nie działa. Tą karkołomną metaforą chcę powiedzieć, że analiza techniczna jest tylko narzędziem. To, czy działa, czy nie, będzie zależeć od tego, gdzie to narzędzie przyłożymy i co będziemy chcieli nim osiągnąć.
Na wstępie dodam jeszcze, że moje dalsze rozważania na temat analizy technicznej absolutnie nie wyczerpują tematu. Nie stawiam też definitywnych tez. Przeprowadzę was przez mój sposób rozumienia AT, bazując na mojej wiedzy i doświadczeniu.
Metody subiektywne
A więc analizę techniczną możemy podzielić na dwie kategorie. Pierwsza kategoria to metody subiektywne. Zaliczyć do nich możemy świece japońskie, fale Elliota, formacje (jak flaga, head and shoulders). Metody subiektywne polegają na interpretacji danych przez tradera. Problem z tymi metodami jest taki, że jeżeli wypełnimy pokój specami od, przykładowo, fal Elliota i zaprezentujemy ten sam wykres, to otrzymamy różne interpretacje. Zebrane osoby przepuszczą prezentowany wykres przez filtr własnych doświadczeń, ignorując pewne informacje, a inne interpretując w odmienny sposób. Czy możliwe jest zatem zarabianie na metodach subiektywnych? Oczywiście, że jest, nie jesteśmy jednak w stanie stwierdzić, ile osób ich używających zarabia, a ile traci. W internecie zobaczymy tych, co zarabiają i dzielą się swoimi doświadczeniami. Ci, co tracą, najczęściej nie znajdują motywacji, aby się tym dzielić.
Metody obiektywne
Drugą kategorią są metody obiektywne. Zaliczyć do nich możemy, na przykład, wskaźniki będące pochodną ceny i wolumenu. W ich przypadku mamy jasne kryteria, kiedy wejść i wyjść, i w zasadzie nie ma pola do interpretacji. Problem z nimi jest taki, że każdy indywidualny sygnał jest bardzo słaby i, aby móc zarabiać, trzeba połączyć ze sobą więcej takich sygnałów. Powstają wtedy swego rodzaju „hamburgery wskaźników”: mamy sygnał wejścia, który jednak generuje czasem fałszywe sygnały, więc chcąc je odfiltrować, dokładamy kolejny wskaźnik, który odfiltrowuje część złych sygnałów, ale również (o czym często nie wiemy) część tych dobrych. Do tego dokładamy kolejny wskaźnik potwierdzenia, kolejny wyjścia, i tak dalej. Tworzymy w ten sposób model o bardzo dużej ilości parametrów, przez który przepuszczamy dane historyczne i dopasowujemy go do nich. Dochodzi wtedy do overfittingu: nasz model jest dopasowany do danych historycznych i kompletnie bezużyteczny wobec tego, co przyniesie przyszłość.
Podsumowując, metody subiektywne moglibyśmy nazwać myśleniem magicznym, metody obiektywne pseudonauką, stwierdzić, że AT nie działa, i postawić kropkę. Myślę jednak, że byłoby to wylewaniem dziecka z kąpielą.
Wrócę tu do swojej poetyckiej metafory z młotkiem. Czy młotkiem zbudujemy dom? Raczej nie, potrzebujemy innych narzędzi. Czy młotek pomoże nam w budowie domu? Może się przydać, przynajmniej wtedy, gdy będziemy musieli wbić gwóźdź.
Czy zatem stosuję analizę techniczną w swoim tradingu opcjami? Tak, stosuję zarówno metody subiektywne, jak linie trendu czy strefy wsparcia, jak i wskaźniki. Nigdy natomiast nie są to jedyne narzędzia, jakimi kieruję się w swoim procesie decyzyjnym, i nigdy nie mówią mi one, kiedy wejść i kiedy wyjść.
Spójrzmy na taki przykład.
Mamy wykres S&P500. Rozważając wejście w pozycję na tym aktywie, pierwsze, od czego bym zaczął, to określenie trendu. Na oko możemy ocenić, że trend jest rosnący; zastosowałbym tu jednak chociaż ułożenie średnich, aby mieć bardziej obiektywny punkt decyzyjny.
Zaznaczę tu że nie wchodzę w pozycję po przecięciu średnich, sprawdzam tylko ich układ. Określenie trendu pomoże mi w wyborze strategii kierunkowej – gra na wzrosty, spadki lub ruch boczny. W tej sytuacji wybrałbym strategię nastawioną na wzrosty.
Drugim punktem będą strefy wsparcia i oporu. Jeżeli znajdę taką strefę poniżej aktualnej ceny oznaczam kolejny punkt decyzyjny. W sytuacji na wykresie możemy taką strefę wyznaczyć w okolicach 460-455.
Kolejnym punktem decyzyjnym będzie warunek spadającej zmienności – zmienność spadająca od jakiegoś czasu w przypadku bycia sprzedawcą lub rosnąca gdy jestem kupcem. Na wykresie IVRank widzimy że zmienność spada więc, lepsza byłaby strategia typu credit czyli sprzedanie spreada i pobranie za niego premii.
Przechodzę następnie do łańcucha opcji i patrzę czy mogę otworzyć pozycję poniżej strefy wsparcia. Będzie to kolejny element zwiększający prawdopodobieństwo sukcesu. Chciałbym otworzyć spread poniżej delty 20 aby prawdopodobieństwo sukcesu wynosiło powyżej 80%.
Widzimy przykładową pozycję na strikach poniżej wyznaczonej wcześniej strefy.
Dopiero po przejściu przez ten proces, dobraniu strategii i spełnieniu warunków, decyduję się na otwarcie pozycji. Każdy z punktów, przez które przeszedłem, służy do zwiększenia prawdopodobieństwa sukcesu takiego spreada.
W kolejnych krokach będę obserwował zarówno wykres, jak i greki mojej pozycji. Są to kolejne narzędzia. Gdy, przykładowo, delta sprzedanej opcji wzrośnie zbyt mocno, mogę zdecydować się na rolowanie pozycji na niższą deltę. Gdy wykres przebije strefę wsparcia, mogę zamknąć pozycję. Narzędziem przybliżającym mnie do sukcesu w długim terminie będzie również zamknięcie pozycji na zadanym poziomie zysku (przykładowo 70%).
Podsumowanie
Na tym przykładzie pokazuję, że w naszym tradingu powinniśmy mieć zbiór narzędzi, który stosujemy w zależności od momentu, jak otwieranie, zarządzanie, zamykanie pozycji, oraz sytuacji na rynku. Jednym z tych narzędzi mogą być elementy analizy technicznej. Czy musimy zatem stosować analizę techniczną? Absolutnie nie. Przykładowo, stosując tak zwany probability trading, nie musimy nawet patrzeć na wykres, sprzedajemy tylko spready na zadanym poziomie prawdopodobieństwa, stosunku ryzyka do zysku oraz czasie do wygaśnięcia. Robimy to konsekwentnie i liczymy, że przy wystarczającej liczbie tradów magia dużych liczb zrobi dla nas robotę.
Konkludując, chciałbym, abyśmy odeszli od myślenia dogmatycznego, definitywnego kategoryzowania oraz od prób udzielania odpowiedzi na źle zadane pytania. Zamiast tego zachowajmy otwarty umysł i odpowiedzmy sobie na jedno ważne pytanie – czy może mi się to przydać? Jak mawiał przywódca Chin, Deng Xiaoping: nieważne, czy kot jest czarny, czy biały, ważne, żeby łapał myszy.